Drukuj

Jeszcze o sowieckich lotnikach spoczywających do dzisiejszego dnia na terenie gminy Hażlach. W poprzednim komunikacie przedstawiliśmy losy załogi Szturmowika zestrzelonego na granicy Rudnika i Kończyc Wielkich prawdopodobnie 5 marca 1945 r. Wcześniej, bo 9 lutego, w Kończycach doszło do jeszcze większej tragedii. W rejonie dzisiejszej ulicy Pilotów rozbił się sowiecki bombowiec produkcji amerykańskiej typu A-20 Boston, grzebiąc w swoich szczątkach czteroosobową załogę (przy okazji mała dygresja, swego czasu właściwsze byłoby nazwanie jej nie ulicą Pilotów, lecz Lotników, bo na pokładzie tego samolotu nie było czterech pilotów,  tylko czterech lotników, w tym jeden pilot...). Na ich mogile znajduje się pamiątkowa tablica ufundowana przez hażlaską firmę kamieniarską „Wrzos”. Tymczasem mogiła lotników ze szturmowego Iła z biegiem lat uległa zapadnięciu i obecnie nie jest widoczna... 

boston 09 02 1945 43790Przedstawiciele katowickiego Oddziału IPN z hażlaskim wójtem Grzegorzem Sikorskim przy mogile czterech lotników, którzy zginęli w Kończycach Wielkich 9 lutego 1945 r. o Fot. Grzegorz Kasztura

Tak o okolicznościach tej tragedii miałem okazję pisać w 2014 roku:

"Działania nabrały intensywności począwszy od 9 lutego. Wtedy też 321. DLB zanotowała pierwszą w 1945 roku stratę samolotu i członków personelu latającego. 

Dziennik działań bojowych 8. AL podaje: 321. DLB w okresie 17.00-17.45 w składzie 11 grup po 5 A20Ż z H (wysokości – przyp. GK) 800 – 600 m w eskorcie myśliwców 10. KLM z jednego podejścia wykonywała uderzenie na zgrupowania wojsk i sprzętu przeciwnika w lesie na północ od Świętoszówki, w Grodźcu (Śląskim – przyp. GK), Bielowicku, Cieszynie, na zachód od Bielska; bombardowała transporty kolejowe przeciwnika na stacji Cieszyn, Świętoszówka, jedna załoga prowadziła rozpoznanie pogody. Loty wykonywało – 56 samolotów, które przeprowadziły – 56 samolotowylotów, z czego: przeciwko oddziałom przeciwnika – 45, w tej licznie 5 załóg nie wypełniło zadania z powodu złych warunków pogodowych, przeciwko transportom kolejowym – 10, na rozpoznanie – 1. Nalot – 101 godzin. 

Na lotniska nie wróciły dwie maszyny z 242. plb. A-20Ż Boston pilotowany przez dowódcę klucza, lejt. Nikołaja Pietrowicza Dmitrowskiego, wskutek trudnych warunków pogodowych wykonał przymusowe lądowanie 7 km na południe od Sandomierza. Być może pilot nie lądował na brzuchu, lecz wysunął podwozie, gdyż samolot był sprawny a załoga nie odniosła obrażeń. Tragicznie za to zakończył się lot Bostona pilotowanego przez mł. lejt. Nikołaja Iwanowicza Skotnikowa. Uszkodzona przez wroga maszyna uległa rozbiciu w Kończycach Wielkich, 7 km na północ od Cieszyna, grzebiąc w swoich szczątkach całą załogę, którą stanowili: pilot, mł. lejt. Nikołaj Iwanowicz Skotnikow, nawigator, mł. lejt. Siergiej Nikołajewicz Smirnow, szef łączności eskadry, mł. lejt. Nikołaj Iwanowicz Bondarienko oraz strzelec pokładowy, st. sierż. (pol. plutonowy) gw. Aleksiej Grigoriewicz Worona.   

Samolot został prawdopodobnie trafiony przez obronę przeciwlotniczą podczas wykonywania ataku na stację kolejową lub inny cel w Cieszynie. Z płonącym silnikiem załoga próbowała oddalić się w kierunku północno-wschodnim lub wschodnim. W tym czasie wojska sowieckie walczyły o zdobycie Bielska, odległego od Cieszyna o 30 km, czyli zaledwie o kilka minut lotu... Niestety, prawdopodobnie doszło do eksplozji zbiornika paliwa, co doprowadziło do urwania skrzydła.

Boston rozbił się w dzielnicy Kończyc Wielkich zwanej Ubowcem. Świadkami katastrofy byli okoliczni mieszkańcy: To była wczesna wiosna, około czwartej po południu. Na polu spadł statecznik. Niedaleko, po drugiej stronie drogi, leżały dwa duże koła. W kadłubie były tabliczki po angielsku. Samolot miał dwa silniki. Chciał chyba wylądować przymusowo. Zostały po nim pokrywki na garnki. Silniki wbiły się w ziemię, rozlane paliwo płonęło, eksplodowała amunicja. Kadłub rozbił się po drugiej stronie drogi [Relacja Władysława Teliczki z Kończyc Wielkich, 17 maja 2003 r., zbiory autora].  

Od początku lutego 1945 roku panowała odwilż, w ciągu dnia utrzymywały się dodatnie temperatury, dlatego po latach niektórzy świadkowie mylnie uważali, że do katastrofy doszło już na wiosnę. Wątpliwości rozwiała rozmowa z kolejnym świadkiem. Osoba ta zapamiętała nawet datę zdarzenia, która przez wiele lat po wojnie widniała na tabliczce doczepionej do prostego, brzozowego krzyża na mogile nieznanych lotników: Kiedy samolot się rozbił, byłam w domu. (...) Ludzie potem mówili, że to był bombowiec zrobiony przez Amerykanów. Kolor blach był taki siwy. (…) Słyszałam najpierw warkot silników, później zobaczyłam samolot, który się palił i spadał w dół. Jeszcze w powietrzu urwało mu się skrzydło. Jakieś części tego bombowca spadły na polu Teliczków (…). Był śnieg na polach, ale takie resztki, jak na wiosnę. To było jednak w lutym 1945 roku, moim zdaniem 9 lutego. Taką datę zawsze miałam w pamięci. Było to sporo czasu przed Wielkanocą, bo wtedy front był już blisko, strzelały armaty i paliło się w Kończycach Wielkich  (…). Kiedy samolot spadł, nie było jeszcze u nas niemieckich żołnierzy. Oni pojawili się dopiero w marcu, kiedy przyszła już wiosna (…). Mój ojciec z innymi zbił skrzynie i pochowali to, co z lotników zostało" [Relacja Anny Foltyn (z d. Machej) z Kończyc Wielkich, 12 grudnia 2009 r., zbiory autora].      

W maju 2003 roku jeden z 14-cylindrowych silników gwiazdowych Pratt & Whitney R-2600 oraz inne artefakty z rozbitego Bostona wydobyli członkowie Sekcji Miłośników Militariów Cieszyńskiego Klubu Hobbystów. Obecnie są one prezentowane na ekspozycji lotniczej Muzeum 4. Pułku Strzelców Podhalańskich w Cieszynie. Od kilku lat na mogile załogi znajduje się pamiątkowa płyta. Nie widnieją na niej żadne nazwiska, gdyż zostały one odkryte i podane do publicznej wiadomości dopiero w 2010 roku [zob. G. Kasztura, Zanim nastał maj, „Wiadomości Gminy Hażlach” nr 2/2010, s. 7].

GKasztura, Sowiecka 321. Dywizja Lotnictwa Bombowego nad Śląskiem, w: Skrzydła na wojnie. Materiały pokonferencyjne z II Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Na polach chwały” (red. P. Sadowski), Niepołomice 2014. 

Po upływie pięciu lat do powyższych informacji można dodać kolejne szczegóły, zawarte w dokumentach sowieckich, które w ostatnim czasie zostały udostępnione w bazie „Pamjat’ Naroda”, a także skorygować pewne nieścisłości podawane przez Dziennik działań bojowych 8 Armii Lotniczej. 

Otóż, z obecnie już dostępnego Dziennika działań bojowych 321 Dywizji Lotnictwa Bombowego wynika, że nie wszystkie pięciosamolotowe grupy Bostonów (wystawione przez każdy z trzech pułków dywizji) z powodu gęstej pokrywy chmur zaatakowały wyznaczone cele. Na przykład jedna grupa z 13 pułku lotnictwa bombowego gwardii, której celem była Świętoszówka, wróciła na lotnisko w Iwoniczu (Łężanach) nie wypełniając zadania. Dwie inne grupy z 13 pułku gwardyjskiego, mające za zadanie zbombardowanie Grodźca Śląskiego, dokonały zrzutu bomb według obliczonego czasu sponad chmur, czyli „na ślepo” – bez widoczności celu – w rejonie Zebrzydowic i Pruchnej.

Przyjrzyjmy się pracy bojowej najbardziej nas interesującego 242 pułku lotnictwa bombowego. Według Dziennika działań bojowych 321 dywizji, dwie pięciosamolotowe grupy Bostonów tego pułku, których celem było Bielowicko, z powodu panujących warunków pogodowych oraz rozkazu dowódcy pułku zabraniającego zrzucania bomb spoza chmur, dokonały pojedynczymi samolotami nalotu na cel zapasowy Skoczów, co zrealizowano z wysokości 250-500 metrów. Wcześniej jednak doszło do rozbicia szyków klinów piątek, wskutek czego jeden samolot dołączył do grupy z 13 pułku, załoga innego straciła orientację i wykonała lądowanie przymusowe w rejonie Sandomierza, kolejna załoga wylądowała w Nowym Targu, a inna – w Krakowie.      

Nieco inne informacje przynosi sprawozdanie operacyjne 321 dywizji z 9 lutego 1945 r. Okazuje się, że dwie grupy z 242 pułku (prowadzone przez kapitanów Puzanskiego i Iwanowa), które jakoby miały bombardować Bielowicko i zrzucić bomby na cel zapasowy Skoczów, w rzeczywistości miały atakować Grodziec Śląski, zaś ostatecznie ładunku bomb pozbyły się w rejonie Zebrzydowic i Pruchnej. Ponadto była jeszcze trzecia grupa, prowadzona przez kpt. (popr. st. lejt. - przyp. G.K.Apsowa, której wyznaczonym celem był skraj lasu 1 km na północ od Bielowicka. Bombowce z tej grupy zrzuciły bomby spoza chmur w rejonie Cieszyna.

Opierswodka podaje także panujące tego dnia warunki pogodowe (na trasie przelotu i w rejonie celu), które dla wykonania celnego bombardowania były skrajnie niekorzystne: zachmurzenie – 10 punktów (całkowite), pułap chmur – 600-800 m, widoczność – 1-3 km.

Zgodnie z rozkazem bojowym dowództwa 242 pułku, wystawionym 9 lutego 1945 r. o godz. 12.00, trasa przelotu bombowców wiodła do celu od lotniska w Krośnie, przez Kraków, Balice, Wadowice i Buczkowice. Ostania faza lotu, przed obraniem kursu bojowego na cele, miała zatem przebiegać nad Beskidem Niskim i Żywieckim, by ominąć od południa rejon Bielska, o które w tym czasie trwały zacięte walki oraz potencjalne stanowiska ogniowe artylerii przeciwlotniczej. Wyprowadzające bezpośrednio nad Grodziec Śląski lub Bielowicko kursy bojowe dla wszystkich trzech grup 242 pułku wynosiły 350°. Nawrót znad celu należało wykonać w prawo, by jak najszybciej obrać kurs powrotny w kierunku wschodnim.

Najwięcej szczegółów na temat misji 242 pułku w dniu 9 lutego 1945 r. podaje meldunek końcowy nr 6 sztabu pułku z godziny 21.00. Oto jego najważniejszy dla nas fragment (tutaj do pobrania: tłumaczenie pełnej treści meldunku końcowego nr 6 z 9 lutego 1945 r.):

"4/ Grupa starszego lejtnanta APSOWA w składzie 5 samolotów A-20Ż miała za zadanie bombardowanie celu nr 314 (BIELOWICKO). Jednak wyznaczonego celu nie zbombardowano z powodu złych warunków meteorologicznych, całkowitego zachmurzenia. Jedna załoga z tej grupy, lejtnanta OWSIANNIKOWA, podczas formowania szyku straciła z nią kontakt i dołączyła do grupy z 13 UPLB Gw. (13 Użgorodzki pułk lotnictwa bombowego Gwardii – przyp. G.K.), z którą poleciała realizować zadanie bojowe i wróciła na własne lotnisko.                    

Grupa starszego lejtnanta APSOWA w składzie 4 samolotów A-20Ż pod osłoną 4 samolotów Ła-5 kontynuowała lot na H-1800 m nad chmurami. W rejonie linii frontu załoga młodszego lejtnanta SKOTNIKOWA zaczęła zostawać z tyłu i wkrótce znikła z pola widzenia.  

Na północ od CIESZYNA trzy samoloty A-20Ż o 17.17 wykonały zrzut bomb z H-2000 m znad chmur. W rejonie celu zostały ostrzelane ogniem artylerii przeciwlotniczej i małokalibrowej artylerii przeciwlotniczej przeciwnika. Podczas zrzucania bomb grupa wpadła w chmury. Prowadzący starszy lejtnant APSOW w chmurach zaczął obracać się ze zmiennym przechyłem 10-30, następnie nierównomiernie nabrał wysokości, gwałtownie się przechylił i poszedł w dół w chmury. Załoga APSOWA wykonała lądowanie na lotnisku KRAKÓW, przyczyna jest wyjaśniania.

Pozostałe dwa samoloty wylądowały na własnym lotnisku. Los załogi młodszego lejtnanta SKOTNIKOWA nie jest znany".

Dane zaginionych lotników z załogi mł. lejt. N. I. Skotnikowa dostępne w OBD „Memoriał”:

 

obdm 9 2 1945 zaloga 242 bap min 5528eSpis strat kadry dowódczej jednostek 8 Armii Lotniczej, wykazujący między innymi zaginioną załogę Bostona z 321 Dywizji Lotnictwa Bombowego. CAMO FR via www.obd-memorial.ru             


Młodszy lejtnant Nikołaj Iwanowicz Skotnikow (Николай Иванович Скотников), lotnik, członek Komsomołu (WLKSM) od 1938 r., dowód osobisty SK-000001 nr 116801, urodzony w 1922 r. w obwodzie kurskim w rejonie pristanskim, sioło 2 Michajłowpolie, w Armii Czerwonej od 1941 r., wcielony przez pristanską Rejonową Komisję Wojskową w obwodzie kurskim. Ostatnie miejsce służby: 321 Dywizja Lotnictwa Bombowego, 8 Armia Lotnicza, 09.02.1945 r. nie wrócił z zadania bojowego, miejsce pochówku nieznane.          

Najbliższy krewny: matka Anna Filippowna Skotnikowa, miasto Moskwa, stacja Tuszyno, Nowyj posiełok.

Młodszy lejtnant Siergiej Nikołajewicz Smirnow (Сергей Николаевич Смирнов), nawigator załogi, bezpartyjny, dowód osobisty BU-000001 nr 109929, urodzony w 1920 r. w obwodzie gorkowskim w rejonie kołogrijewskim, wioska Karabanowo, w Armii Czerwonej od 1940 r., wcielony przez kołogrijewską Rejonową Komisję Wojskową w obwodzie gorkowskim. Ostatnie miejsce służby: 321 Dywizja Lotnictwa Bombowego, 09.02.1945 r. nie wrócił z zadania bojowego, miejsce pochówku nieznane.          

Najbliższy krewny: matka Aleksandra Wiktorowna Smirnowa, obwód gorkowski w rejonie kołogrijewskim, wioska Karabanowo.

Młodszy lejtnant Nikołaj Iwanowicz Bondarienko (Николай Иванович Бондаренко), szef łączności eskadry, członek Komsomołu (WLKSM) od 1941 r., dowód osobisty SK-000001 nr 116349, urodzony w 1918 r. w obwodzie czernihowskim, Priłuki, ul. Puszkina 10, w Armii Czerwonej od 1942 r., wcielony przez priłucką Rejonową Komisję Wojskową w obwodzie czernihowskim. Ostatnie miejsce służby: 321 Dywizja Lotnictwa Bombowego, 8 Armia Lotnicza, 09.02.1945 r. nie wrócił z zadania bojowego, miejsce pochówku nieznane.          

Najbliższy krewny: matka Maria Fiedorowna Bondarienko, obwód czernihowski, miasto Priłuki, ul. Puszkina 10.

Starszy sierżant (pol. plutonowy) gwardii Aleksiej Grigoriewicz Worona (Алексей Григорьевич Ворона), strzelec pokładowy, członek Komsomołu (WLKSM) od 1940 r., urodzony w 1922 r. w obwodzie kijowskim w rejonie korsuńskim, sioło Drobowny, w Armii Czerwonej od 1940 r., wcielony przez korsuńską Rejonową Komisję Wojskową w obwodzie kijowskim. Ostatnie miejsce służby: 321 Dywizja Lotnictwa Bombowego, 8 Armia Lotnicza, 09.02.1945 r. nie wrócił z zadania bojowego, miejsce pochówku nieznane. 

Najbliższy krewny: ojciec Grigorij Iwanowicz Worona, obwód kijowski, rejon korsuński, sioło Drobowny.

Prawdopodobnie żaden z lotników z zaginionego Bostona 242 pułku 321 Dywizji Lotnictwa Bombowego do czasu feralnego lotu nie został odznaczony. Baza danych „Podwig Naroda” nie zawiera bowiem ich nazwisk. Nie można zatem sprawdzić, od kiedy brali udział w lotach bojowych i z jakim skutkiem…    

Na zakończenie spróbujmy ustalić przyczynę katastrofy samolotu mł. lejt. Nikołaja I. Skotnikowa w dzielnicy Łubowiec (Ubowiec) Kończyc Wielkich. Pożar jednego z silników prawdopodobnie doprowadził do wybuchu zbiornika paliwa i oderwania skrzydła, co zakończyło się pionowym runięciem maszyny na ziemię. O tym, że nie była to próba przymusowego lądowania, świadczy wrycie się obu silników głęboko w grunt oraz stan zwłok załogi (według relacji okolicznych mieszkańców porozrywanych i pogrzebanych w pobliżu miejsca katastrofy w małych skrzynkach).

Co spowodowało ten pożar? W przywołanym meldunku końcowym nr 6 jest następujące zdanie: „W rejonie linii frontu załoga młodszego lejtnanta SKOTNIKOWA zaczęła zostawać z tyłu i wkrótce znikła z pola widzenia”.  

Może to oznaczać, że samolot miał problem z pracą jednego z silników i nie był w stanie utrzymać na tyle dużej prędkości, aby pozostać w szyku formacji. W konsekwencji mogło to spowodować obniżenie wysokości lotu i zejście poniżej dolnego pułapu chmur. Ewentualnie, załoga mogła celowo obniżyć lot, aby nawiązać kontakt wzrokowy z ziemią w celu ustalenia dokładnego położenia. Jednak zejście poniżej chmur mogło spowodować ostrzelanie samolotu przez niemiecką obronę przeciwlotniczą. Prawdopodobnie była ona w stanie pełnej gotowości, gdyż nieco wcześniej w rejonie Cieszyna pojawiły się trzy Bostony prowadzone przez starszego lejtnanta Apsowa.  

Trzeba jeszcze dodać, że w tym dniu nie był to pierwszy atak sowieckiego lotnictwa na cele w Cieszynie. 9 lutego 1945 r. w godzinach dopołudniowych sowieckie lotnictwo szturmowe dokonało bowiem nalotu na eszelony na stacji kolejowej w Cieszynie Zachodnim, gdzie rozpoznanie lotnicze wykryło 12 składów. Cel zaatakowało 6 samolotów Ił-2 z 525 pułku 227 Dywizji Lotnictwa Szturmowego, które prowadził st. lejt. Makarow.

Ponad 15 lat temu, dokładnie 6 marca 2004 r., wspólnie z kolegami z Sekcji Miłośników Militariów Cieszyńskiego Klubu Hobbystów, miałem okazję wziąć udział w wernisażu wystawy kol. Zbigniewa Legierskiego w Muzeum Hutnictwa i Kuźnictwa w Ustroniu poświęconej Polskim Siłom Zbrojnym na Zachodzie. Kol. Krzysztof Neścior relacjonował akcję wydobycia jednego z silników bombowca, przeprowadzoną w Kończycach Wielkich w maju 2003 r. Wówczas zabrał głos obecny na sali, nieznany nam z imienia i nazwiska, starszy mężczyzna. Przekazał następujące informacje:

„W 1945 roku, to mogła być jeszcze zima lub wczesna wiosna, bo leżały resztki śniegu, przebywałem w Cieszynie w pobliżu gospody na Kopcu. Poniżej, blisko torów kolejowych, Niemcy mieli stanowisko obrony przeciwlotniczej. Były tam dwa poczwórne działka przeciwlotnicze oraz dwa karabiny maszynowe. Obsługa mieszkała w wykopanych w ziemi ziemiankach. Od strony Trzyńca niespodziewanie nadleciał dwusilnikowy samolot. Był na wysokości około tysiąca metrów. Niemcy byli zaskoczeni i początkowo nie zdążyli zareagować. Wreszcie zaczął strzelać karabin maszynowy, później działka. Samolot jednak nie reagował na ten ogień. Wyglądało, jakby był już uszkodzony, bo nie robił uników. Odleciał jakoś w kierunku Dębowca. Następnego dnia dotarło do mnie, ludzie mówili, że rosyjski samolot rozbił się gdzieś tam, koło Zebrzydowic”.   

Przylot sowieckiego samolotu od strony Cieszyna potwierdza relacja p. Czesława Stuchlika z Pogwizdowa, który w 1945 r. miał 7 lat:

„Było to w porze popołudniowej. Wraz z innymi przebywałem na podwórzu. Samolot nadleciał zza Olzy, od południa, od Kocobędza. Ciągnął za sobą smugę dymu, zniżał lot. Wydawało się, że spadnie na polach w Pogwizdowie”.